Dla zainteresowanych oprowadzaniem.

Osoby zainteresowane zwiedzaniem Pogórzy (i nie tylko) serdecznie zachęcam do kontaktu ze mną.
Nr. tel.: 512485435
E-mail: jakub.marek.nowak10@gmail.com

czwartek, 29 października 2015

Wystawa fotografii Jakuba Rutany i moja wypowiedź, jako prelegenta!

Serdecznie zapraszam na wystawę Jakuba Rutany - fotografa z Czermnej. Poza zdjęciami będzie można również 7 listopada 2015 posłuchać zaproszonych prelegentów - mnie i botanika - Krzysztofa Piątka. Ja, Krzysztof, Jakub Rutana i Wiktor Chrzanowski współtworzą grupę facebookową "Dzień Dobry z Pasma Brzanki". Jesteśmy również redaktorami wielu innych grup i często ukazujemy nam magię Pogórzy Karpackich.

środa, 28 października 2015

Wczoraj wieczorem było bosko. Dziś rano prawie zszedłem na zawał.

Wstaję rano, patrzę... no inwersja! Pobliskie wzniesienia widoczne idealnie. W dolinach mgły. Księżyc w nocy był duży. Temperatura minusowa. Nie no, trzeba szybko lecieć do laptopa. Wklepuję w wujku google kamerkę na Liwoczu. Złapałem się za głowę... Taterki jak na dłoni. Dzwonię oczywiście do Wiktora Chrzanowskiego.
-Wiktor, widzisz co się dzieje????
-Wiktor: [śmiech] ja już dużo wcześniej Kuba byłem. Widok taki jak w 2014 r.
Gryzę się z myślami. Za chwilę do pracy. Dobra, szybko, ogarnąć się i jazda na najbliższy punkt - Furmaniec. Wyjechałem, spokojnie zdążę ze wszystkim. Staję na dróżce i biegnę na wzniesienie. No i w końcu... Wystarczyło tylko zrobić zdjęcie. Fotografię prezentuję poniżej i z niecierpliwością czekam na tą Wiktora. Będzie co oglądać!


wtorek, 27 października 2015

Mnie to chyba się nigdy nie znudzi...


Wracając z pracy nie mogłem się po prostu oprzeć aby zobaczyć co się dzieje na Furmańcu w Tuchowie. Przejeżdżając przez Podlesie Bistuszowskie zauważyłem, że widoczność w stronę południową jest na prawdę dobra. Zabrałem się więc na ulubioną miejscówkę i oniemiałem. Najgorzej, że trzeba było ustawiać ostrość manualnie, bo niedawno obiektyw zaczął odmawiać posłuszeństwa. Koniec końców się udało. Voila! Sezon na dalekie obserwacje uważam za rozpoczęty!

środa, 7 października 2015

Oto moja relacja o przygodzie z Tygrzykiem paskowanym.

Na początek trochę informacji o pająku. Tygrzyk paskowany (Argiope bruennichi) jest gatunkiem pająka, występującym niemalże na terenach całej Polski. Przybył do nas ok. połowy XIX w. Początkowo gatunek ten występował na terenach wokół Morza Śródziemnego. Przybył do nas zapewne, dzięki sile wiatru, która porywając małe pajączki, przeniosła je wraz z sieciami wiele kilometrów w głąb kontynentu europejskiego. Po latach takiej wędrówki dotarł w końcu do naszego kraju. Z początku był rzadko spotykany i został objęty ochroną gatunkową. Bano się, iż może on być okazem często zbieranym przez kolekcjonerów z powodu jaskrawożółtego ubarwienia. Warunki, które panują w naszym kraju szybko sprawiły, że już w XXI wieku gatunek się rozprzestrzenił i został usunięty z listy gatunków zagrożonych. Dziś możemy go spotkać niemalże na każdej łące. Charakterystycznym śladem jego bytności jest pajęczyna ze specjalnym szlaczkiem, wzmacniającym konstrukcję. Pająk żywi się różnego rodzaju owadami, a jego rozmiary, sięgające nawet 2,5 cm samego tułowia (!) sprawiają, iż spokojnie może łapać w swoje sieci nawet koniki polne, które są ponoć jego przysmakiem.

Moja kilkudniowa przygoda z pająkiem rozpoczęła się od zauważenia tegoż osobnika na pajęczynie przy ścianie mojego miejsca pracy. Zaskoczony szybko pobiegłem po aparat (od pewnego wschodu słońca nie rozstaję się z tym sprzętem…) i uwieczniłem mojego nowego kolegę. 



Następnego dnia Tygrzyk zniknął. Pomyślałem, że zapewne nie znalazł sobie zbyt dużo pokarmu, lub zjadł go jakiś ptak. Wszystko jednak zmieniło się dwa dni później, ponieważ (zapewne) ten sam osobnik znajdował się na drugiej ścianie budynku. Nie czekając zbyt szybko postanowiłem ubić jedną muchę i rzucić ją swojemu paskowanemu koledze. Chyba mu się to bardzo spodobało. 




Kolejnego dnia Tygrzyk o mało by nie znalazł się na mojej ręce (a jeśli chce to potrafi silnie ugryźć). Jakież było moje zaskoczenie, gdy zauważyłem, że znalazł sobie lokum zaraz przy wejściu do mojego miejsca pracy. Szkoda było mi niszczyć jego sieci, lecz musiałem go przetransportować z powrotem w trawę. 
Następnego dnia oniemiałem. Tygrzyk wrócił w to samo miejsce. Mało tego! Postanowił on uwić sobie kokon, który przygotowywał, gdy znalazłem się na miejscu. Ehhh musiałem zniszczyć jego ciężką pracę. Szefostwo z pewnością nie byłoby zadowolone, gdyby po moim miejscu pracy hulało kilkadziesiąt małych Tygrzyków… Pająk zaciekle bronił stworzonego kokonu. Mimo to odpuścił sobie walkę, gdy zrozumiał, że jej nie wygra i postanowił się zwinąć w obronną postawę. Wszystko jednak dobrze się skończyło. Zapakowałem Tygrzyka do pudełka i wyniosłem daleko w gęstą trawę. Z pewnością znajdzie tam sobie świetne nowe lokum.