Dla zainteresowanych oprowadzaniem.

Osoby zainteresowane zwiedzaniem Pogórzy (i nie tylko) serdecznie zachęcam do kontaktu ze mną.
Nr. tel.: 512485435
E-mail: jakub.marek.nowak10@gmail.com

środa, 16 listopada 2016

Czekaliście na efekty? Proszę bardzo. Noc i poranek, oświetlone mega księżycem.

Jest wieczór, 14 listopad 2016 r. Wszyscy trąbią o mega księżycu. Ja nie... W Tarnowie (gdzie się wybrałem (nie interesując się za bardzo zdjęciami, które i tak wszyscy zrobią), postanowiłem po prostu z nudów wziąć aparat i porobić jakieś foty. No i mnie moda też złapała. Może nie było to jakoś bardzo zaplanowane ale jednak... Jakoś ujęła mnie ta figura MB i mega księżyc. Ale po co robić to w typowy dla wszystkich sposób?

No dobra, zdjęcie zrobione, spacerek po Tarnowie był, czerwony nos oraz skostniałe palce też były. Z tego powodu postanowiłem odpuścić sobie łażenie w cienkim płaszczu i chwilę później wracałem już autem do domu. Wjeżdżając, w drodze powrotnej, na Słoną Górę w Piotrkowicach stwierdziłem jednak, że jest ciekawie, inaczej niż zwykle... Po powrocie do domu coś mnie tchnęło. A może by tak wspiąć się autem trochę wyżej... Tak pod lasy w Paśmie Brzanki... Jak wymyśliłem, tak zrobiłem. Jadę przez ten Burzyn, jadę, mgły jakby ktoś mleko rozlał. Wtem, nagle już na sporej wysokości - ok. 350 m n.p.m. mgły się przerzedzają. Oho! Wyżej! Po przejechaniu ok. 50 m dalej, mogłem już liczyć zęby, które posypały się na podłogę auta po upadku szczęki z wrażenia. Spokojnie mogłem wyłączyć światła w samochodzie (o 21:30), jechać i podziwiać. Niebo czyste jak łza, widoczność taka, że bym mógł szyszki na choinkach liczyć, a pode mną mlecznobiałe morze z żółtymi plamami od świateł miast. No cudo! Tak, jak napisałem na fejsie - herbatka do termosu, bateria z aparatu do ładowarki, a ja lulu. Wstajemy o 3:00 i jazda!

Pierwszy z punktów (po drodze) - widok na kościoły w Buchcicach i Mesznej Opackiej.

We Wszystkich Świętych obiecałem sobie, iż odwiedzę jeszcze cmentarz legionistów polskich w Łowczówku nocą. Słowa dotrzymuję Lekko podświetliłem go lampami samochodu i zacząłem pstrykać. Oczywiście aż tak jasno nie było - efekt długiego naświetlania.

Ale zaraz, zaraz... Zauważyliście to, co ja? Niektórzy pewnie tak. Tego kadru nie mogłem sobie odpuścić. Raczej tego nie robię ale to zdjęcie jest wyjątkiem i nadam mu nazwę - "Jeden znicz".

W Rychwałdzie postanowiłem dowiedzieć się jak tam Tarnów. Odpowiem tak - jaśnie oświecony.

No to zdjęcie mi się marzyło... i jest. Te plamy, to naśnieżanie stoku "Jurasówki" w Siemiechowie. A 100 km dalej co? Tatry majaczą gdzieś w chmurach. Ludzkie oko tego akurat obrazka nie zobaczy. Aparat tak. Foto oczywiście z Wału w Siemiechowie. Polecam schronisko agro - "Chata pod Wałem". Dokładnie na ich terenie znajduje się polana, z której zrobiłem zdjęcie.

A to jeszcze (bodajże policyjny) przekaźnik radiowy na Wale.

Przyszedł czas na mały dylemat. Gdzie teraz? Albo jazda w stronę Ciężkowic i okolic albo zostaję tutaj i najwyżej plątam się gdzieś w okolicy Melsztyna, Wróblowic i Zakliczyna. Wybrałem pierwszą opcję. A to z tego powodu, iż w okolicy Ciężkowic robiłem dużo mniej zdjęć krajobrazowych. Wyjechałem, więc na znane mi już wzgórze 405 w Ostruszy i pstryknąłem widok na Maślaną Górę, na której znajduje się jedno z największych w Europie osuwisk oraz słynne jezioro, powstałe w wyniku wyżej wymienionego zjawiska, tzw. Beskidzkie "Morskie Oko".

Tutaj widok w drugą stronę, na Turzę. Tatr nie robiłem, trochę były jeszcze za mgłą.

Następnie wybrałem się w stronę Jodłówki Tuchowskiej, ponieważ pięknie pokazały się Tatry, a to właśnie tam chciałem wykonać na nie zdjęcia. Po drodze uwieczniłem zachodzący mega księżyc.

A tutaj Tatry z Jodłówki Tuchowskiej. Widok spod kapliczki i słynnego obelisku.

A oto i cel przyjazdu do Jodłówki Tuchowskiej. Widok na Tatry nad centrum miejscowości.

Wracając, zrobiłem sobie jeszcze takie oto zdjęcie w Burzynie.

I jeszcze jedno. Już spod domu. Na Pasmo Brzanki.

Noc była piękna. Szkoda, że taka krótka. Ale wyspać się coś też musiałem, bo rano do pracy. No i to jest też wyjaśnienie dlaczego zdjęcia są dopiero dziś. Wczoraj mi głowa spadła na klawiaturę po powrocie z pracy. Stwierdziłem, że dość! Muszę się przespać. Mimo to i tak warto było poświecić te nocne 4 i pół godziny. Czekam na następny mega księżyc. Oby znów trafiły się takie warunki. Zobaczymy...

środa, 9 listopada 2016

Jesień, jesień, nie ma jesieni. A tak było kolorowo...

Dziś fotki z bardzo udanego wyjazdu z dr biologii - Krzysztofem Piątkiem, który również jest miłośnikiem fotografii (w szczególności przyrodniczej oczywiście) i jednym z redaktorów naszej strony facebookowej:

Przejdźmy do rzeczy. Dzień zaczęliśmy (o 5:00) z rodzinnej miejscowości Krzysztofa (Jodłowej) i skierowaliśmy się na pobliską górę Kokocz w Woli Lubeckiej. Była wspaniała inwersja, jednakże za wysoka jak na 400 m +. Należało, więc pojechać dalej. Wybrałem górę Wał w Siemiechowie, która przekracza magiczne 500. Jechaliśmy przez malowniczą Meszną Opacką, a tam taki widok na Pasmo Brzanki.


Na Wale na horyzoncie nieśmiało ukazywały się Tatry, jednakże chmury w ich okolicach przemieszczały się dość szybko, często je zasłaniając.

Ja pozwoliłem sobie za to skupić się na innych miejscach. Krzysiek widział Tatry z tego miejsca po raz pierwszy, więc przez jakąś godzinę nie odkleił się od aparatu. No i całkiem fajnie mu to później wyszło. Ja skupiłem się na lesie wokół wzniesienia.

Stwierdziliśmy, że raczej widok na Tatry lepszy już nie będzie. Wybraliśmy się, więc w stronę Wróblowic na prywatną wieżę widokową. Po drodze nie mogliśmy odpuścić sobie oczywiście "laserów" słonecznych, a ja kolorów góry Wał.



Po drodze jeszcze krótki przystanek pod stacją narciarską "Jurasówka" w Siemiechowie.

Podejście na prywatną wieżę widokową.

A z prywatnej wieży widokowej? Cudo!


Dolina rzeki Dunajec. Po lewej most w Zakliczynie. Po prawej wzniesienie w Zawadzie Lanckorońskiej, na której znajdują się pozostałości potężnego grodziska średniowiecznego z mieściskiem.

Z Wróblowic rzut beretem do Janowic, więc sfotografowaliśmy pałac. Obecnie nie udostępniony do zwiedzania. Zdjęcia zza siatki.


No cóż, Wał był, Wróblowice były, Janowice też. No to co? No to Melsztyn. Oczywista oczywistość. A tam ruiny zamku Spytka z Melsztyna, doradcy Władysława Łokietka, wychowawcy Kazimierza Wielkiego, budowniczego zamku na górze św. Marcina w Tarnowie i założyciela rodu Leliwitów.



Widok na dolinę rzeki Dunajec z zamku.

W drodze powrotnej spodziewałem się ciekawych miejsc w Lichwinie. nie zawiodłem się.





Po drodze urzekł mnie jeden kadr w Tuchowie, na cmentarzu parafialnym.

Krzysiek odwieziony do Jodłowej, a ja po drodze musiałem zahaczyć o dwór w Bistuszowej.

Dwór w Bistuszowej był siedzibą rodową rodziny Bossowskich. W 1846 r., podczas rabacji galicyjskiej budowlę cudem uratował ich wójt Michał Witalis. Później w tym samym miejscu mieszkał ostatni właściciel dworu - por. Zdzisław Bossowski, ps. "Kajetan". Dowodził on podczas II wojny światowej oddziałem "Regina II" z Batalionu "Barbara". Tragicznie zginął, wraz z nim w zasadzce niemieckiego oddziału z Ciężkowic (Rzepiennik Strzyżewski). Wg. rozmów z Panem dr płk. Jerzym Pertkiewiczem oraz świętej pamięci Panią Witalis hr. Bossowska była bardzo dobrą kobietą. W czasie wojny dwór zaopatrywał wieś i okoliczne miejscowości. Znana jest w Ryglicach historia Żydówki - Kantorówny - przechrzczonej na wiarę chrześcijańską, która zginęła idąc po mleko do bistuszowskiego dworu. Po II wojnie światowej niestety budowla oraz ziemie poddano parcelacji, a Pani Bossowska musiała wyjechać do Krakowa i już nigdy nie wróciła na swoje włości. Przez lata wspominała w opowieściach o bohaterstwie swojego męża, życiu w bistuszowskim dworze i chyba także do końca życia nie mogła pogodzić się z myślą o utracie własnego domu. Budynek powoli niszczał, a na pocz. XXI w. był już w fatalnym stanie. Blask przywrócił mu dopiero prywatny właściciel, który odrestaurował jego wnętrza, uporządkował cały ogród, a niedawno na prośbę Pana dr płk Jerzego Pertkiewicza zgodził się na wprawienie tablicy upamiętniającej oddział "Regina II" i postać por. Zdzisława Bossowskiego. Obecnie budowla pełni funkcję domu weselnego oraz sali konferencyjnej. Jeżeli ktoś chciałby dowiedzieć się jak budowla wyglądała wcześniej, można sięgnąć do książki dr płk Jerzego Pertkiewicza pt. "Regina II", gdzie opisano obiad, na który zostali zaproszeni członkowie zgrupowania przez por. Zdzisława Bossowskiego,



Post na blogu kończę tak, jak powinienem - Pogórzami i ich krajobrazem kulturowym. Na zdjęciach akurat gmina Ryglice.


No i koniec barw jesiennych... Czas na mroźne poranki w fotografii, las późną jesienią i zimą oraz nocne krajobrazy. To będą moje tematy przewodnie tak gdzieś zapewne do marca. Widzimy się niedługo, do zobaczenia miłośnicy Pogórzy!

środa, 2 listopada 2016

Dołączyłem się do akcji "Zapal znicz na cmentarzu z I wojny światowej". Wszystkich Świętych 2016.

Kolejna fajna facebookowa inicjatywa, w ramach której zapalono znicze na cmentarzach z I wojny światowej. No jakże mógłbym w tym nie uczestniczyć skoro i tak od lat to robię? Tym razem postanowiłem to udokumentować. Zapraszam na nocną podróż.

Na początku odwiedziłem cmentarz nr 294 w Zakliczynie, który znajduje się na tamtejszej nekropolii parafialnej. Zlokalizowany jest on w okręgu VIII - Brzesko. Pochowano na nim 252 Austro-Węgrów i 17 Rosjan w 4 mogiłach zbiorowych i 235 pojedynczych. Projektant: Robert Motka. Cmentarz dość nietypowy, ponieważ grody rosyjskie znajdują się po prawej stronie, poza głównym ogrodzeniem. Bardzo podoba mi się tradycja, która kultywowana jest w miejscowości. Niemalże każdy, kto przychodzi zapala znicza przy wojskowych nagrobkach. Tym oto sposobem ładnie oświetlone są wszystkie kwaterki, mogiły zbiorowe i brama.


Na cmentarzu znajdują się również groby 4 żołnierzy zmarłych podczas II wojny światowej.

Ogólnie rzecz biorąc cmentarz zakliczyński obfituje w wiele ciekawych i bardzo starych nagrobków.


Następnie przyszedł czas na jeden z najbardziej znanych cmentarzy wojennych w Polsce - Łowczówek, gdzie pochowano polskich Legionistów. Ku mojemu zaskoczeniu okoliczna ludność nie popisała się w ilości zniczy. Trochę nie ładnie. Ledwo wyciągnąłem trochę światła spod kaplicy przy długim naświetlaniu. A teraz trochę mojego zboczenia zawodowego. W listopadzie 1914 r. wojska rosyjskie silnie napierały na Austro-Węgrów. Do tego stopnia, iż zdobyto Tarnów i Tuchów. Po bitwach pod Łapanowem, Limanową i Nowym Sączem Austro-Węgrzy przeszli do kontrofensywy. Skutkiem tego do walki ruszyła również I Brygada Legionów Polskich, którzy maszerując z okolic Marcinkowic zostali bez odpoczynku rzuceni do walki w Łowczówku. Walki były zażarte i szala przeważała raz na jedną, raz na drugą stronę. Nie pójdę jednak nikomu na łatwiznę i nie streszczę dokładnego przebiegu bitwy. Można o niej dokładnie przeczytać na... stronie internetowej tejże potyczki.

Na cmentarzu (w 20 mogiłach zbiorowych i 275 pojedynczych) spoczywa 483 żołnierzy (kilku również z maja 1915 r., po Bitwie Gorlickiej). Wśród poległych pochowano tutaj: 80 Polaków, 162 Austriaków i 241 Rosjan. Projektantami byli: Siegfried Heller i Heinrich Scholz. Cmentarz ma formę Prostokąta ze strzelistą kaplicą w punkcie centralnym.

Kolejno wybrałem się na wzgórze Furmaniec w Tuchowie. Poniżej link do opisu cmentarza.

Fotka wyciągnięta niemal z całkowitej ciemności. Postument i nagrobki doświetliły znicze oraz kapliczka MB i krzyż (widoczne na drugiej fotografii).


No i oczywiście punkt, który na tejże nekropolii interesował mnie najbardziej - mogiły słynnej piechoty węgierskich Honwedów (Magyar királyi honvédség - królewskowęgierska obrona krajowa). Intrygujące jednak jest to coś drewniane po prawej... Nazywa się Fejfa Hungaricum (dosłownie "drzewo nad głową"). Kopijniki te swoje początki mają już w XVI w. w Siedmiogrodzie. Były one wbijane w groby rycerzy i symbolizowały wiarę protestancką. "Runy" na nich wyryte były tworzone tak aby osoby, które się na tym znały mogły odczytać wiek, płeć, wykonywany za życia zawód, a nawet w jaki sposób denat umierał. Szczególny wzrost znaczenia Fejfa Hungarica datuje się w szczególności po traktacie w Trianon w 1920 r., w wyniku, którego Węgry utraciły 2/3 terytorium. Od tej pory kopijniki stały się swoistym symbolem emigracyjnym dla uczczenia zmarłych Węgrów.

Na koniec oczywiście cmentarz, którego zabraknąć nie mogło - nr 167 w Ryglicach. Opis cmentarza po wejściu w link.

No i dość miłe zaskoczenie. Zniczy więcej niż na słynnym Łowczówku, a jeśli chodzi o dojście do ryglickiej nekropolii, to należy przedrzeć się przez rozwodnioną, nie skoszoną i błotnistą miedzę. Szacuneczek dla obywateli gminy Ryglice.

Napis, w języku niemieckim, na postumencie brzmi: "Żaden wieniec nie zdobi głowy godniej, niż miłość do własnej ojczyzny".


No tutaj zdjęcie dość ciekawe. Połączenie długiego naświetlania (30s) i wysokiej czułości ISO (1000). Cmentarz oświetlała jedynie łuna oddalonych o paręset metrów cmentarzy komunalnych, miasta oraz zniczy. Uwaga - ludzkie oko nie jest w stanie zobaczyć tego, co wyciągnął z ciemności aparat.

Tegoroczne Wszystkich Świętych było dość wyjątkowe. Nie skupiłem się na fotografiach cmentarzy parafialnych, a nekropoliach wojennych. Miałem to zmienić dziś - w Dzień Zaduszny, jednakże skutecznie odstraszyła mnie deszczowa i błotnista aura. Myślę jednak, że nie mam czego żałować i nadal będę twierdził, iż Wszystkich Świętych to moje ulubione święto w roku liturgicznym. Dziwak ze mnie, prawda?