Dla zainteresowanych oprowadzaniem.

Osoby zainteresowane zwiedzaniem Pogórzy (i nie tylko) serdecznie zachęcam do kontaktu ze mną.
Nr. tel.: 512485435
E-mail: jakub.marek.nowak10@gmail.com

poniedziałek, 27 lutego 2017

Projekt "Furmaniec 12". To będzie chyba najlepsze zdjęcie tego roku...

3 lata, wiele niedospanych poranków, wiele wyrzeczeń i w końcu się udało...

W marcu 2014 r. jeden z naszych redaktorów - Wiktor Chrzanowski wykonał niemalże doskonałą obserwację Tatr z Furmańca w Tuchowie:

Zainspirowany zdjęciem postanowiłem spróbować wykonać kiedyś podobną fotografię. 3 lata czekałem na taką widoczność. Co ciekawe, po chwili na wzniesienie przybył Wiktor, który potwierdził, że ostatni raz taki widok trafił się w marcu 2014 r. Jest to kolejne lutowe zdjęcie, które będzie jednym z (przynajmniej) 12 fotografii Tatr z Furmańca, w każdy miesiąc kalendarzowego roku. Trzymajcie kciuki! Może się uda. Jeśli tak, to zapowiadam, iż zrobię na ten temat wernisaż.

piątek, 24 lutego 2017

Projekt "Furmaniec 12" - luty.

Jak na razie idzie dobrze. Styczeń - zaliczony, luty - zaliczony. Powiem Wam jeszcze coś. Niech nikt mi nie wmawia, że nie ma problemu smogu. Czujniki w Tuchowie od paru dni pokazują 0 lub trochę ponad 0, stężenia środków zanieczyszczających powietrze. Po raz kolejny potwierdziło się, że jeżeli przychodzą masy czystego powietrza i wiatr przegania smog, widoki są nieziemskie. Zobaczcie, co można oglądać nawet przy brzydkiej pogodzie - deszczu i dużym zachmurzeniu. Ostatnie foto, ze stycznia, było robione podczas lepszej pogody, a smog i mgła skutecznie przeszkodziły w zobaczeniu tego, co wczoraj. Dziś było jeszcze lepiej, a potwierdził to (swoim zdjęciem) Jakub Rutana w Ołpinach.

Wystarczyło poczekać parę minut. No i proszę. Dodatkowo trochę zmieniły się kolorki. Uwielbiam obserwację tego zjawiska przy zachodzie i wschodzie słońca...

poniedziałek, 20 lutego 2017

Foto z szuflady. #1

Na początek dodam, że od dziś w tekście dodawał będę zabawne odnośniki. Kto chce, niech wchodzi. Kto woli tylko czytać, niech czyta.
Pewnego pięknego dnia zdarzyło mi się przegapić wspaniały zachód słońca. Zabrakło mi dosłownie 5 minut, w czasie których wracałem pędem do domu, po aparat. Od tego czasu postanowiłem się wraz z nim oraz statywem nie rozstawać. Nie ważne-zakupy, krótka przejażdżka, załatwienia w różnych urzędach, itd. Wszędzie, gdzie jadę, mam przy sobie aparat. W ten sposób nazbierało się wiele,"leżących w szufladzie i zakurzonych",  zdjęć. Trzeba je, więc "wyciągnąć" i "wystawić" na widok publiczny, bo wiele z nich może opowiedzieć nam bardzo ciekawe historie...


Ten zabytek zdarzyło mi się już opisywać. Konkretnie w związku z "Otwartymi Wrotami Pogórza", podczas "Trasy ryglickiej".
XVII-wieczny kościół w Kowalowej, który został przeniesiony z Ryglic w 1947 r., po budowie nowej świątyni. Posiada on XX-wieczne wyposażenie z kilkoma zabytkowymi elementami (krucyfiks w tęczy i oryginalny portal drzwiowy). W środku znajduje się ciekawy obraz. Namalował go Adolf Hyła, który jest autorem przedstawienia Chrystusa Miłosiernego z Łagiewnik (popularne "Jezu Ufam Tobie"). Autor stworzył kilka obrazów na zamówienie dla różnych kościołów w Polsce. Wersja kowalowska jest wyjątkowa z tego powodu, iż otoczenie za Chrystusem przypomina stawy, które znajdują się w pobliżu świątyni.


Zdjęcia postarałem się posegregować raczej regionami, ponieważ przez bardzo różny czas robienia fotografii zrobiłby się tutaj straszny bałagan...

Mijając Kowalową, docieramy do Ryglic. W czasie świąt zachwyciła mnie luminacja rynku, a konkretnie figury św. Floriana. O co właściwie chodzi z tym świętym w centrum wielu pogórzańskich miasteczek i wsi? Już wyjaśniam.
Św. Florian urodził się w 250 r. w Ceti (obecnie Zeiselmauer) - dzisiejsza Austria. W młodym wieku trafił do armii i służył w wojsku cesarza Dioklecjana. W 304 r. sprzeciwił się prześladowaniom chrześcijan w armii, za co został utopiony w rzece Enns (obecnie Amiza). Skąd jednak wziął się ten dzban wody? Otóż, wg. legendy, św. Florian miał w wojsku służyć w oddziale pożarniczym. Z tego właśnie powodu jest dziś patronem strażaków. Jak nie trudno się domyślić, chroni on centra miejscowości przed pożarem. Jego figura stanęła w Ryglicach w 1830 r., a jak zapewne dobrze wiemy (lub przynajmniej się domyślamy), rynek ryglicki był wtedy pełen drewnianej zabudowy. Mało tego! Do czasu II wojny światowej miasteczko posiadało jedne z najpiękniejszych i najstarszych domów z podcieniami w całej Małopolsce!

Skoro już mowa o kapliczkach, wybierzmy się w okolice Ryglic.

W grudniu miałem okazję poznać jednego z redaktorów stronki o małopolskich figurach św. Jana Nepomucena.
http://nepomuki.pl/nepomuk/malopolska.htm
Wybraliśmy się, wraz z przewodnikiem - Piotrem Firlejem (www.cut.travel.pl) oraz redaktorem stronki - Hadrianem, na krótką wycieczkę po okolicy, fotografując kilka kapliczek. Jedna z nich - ze zdjęcia poniżej znajduje się w Kielanowicach (dzielnica Tuchowa). Przejdźmy jednak do kolejnego krótkiego opisu. Mam nadzieję, że nie nudzą was jeszcze moje teksty...
Św. Jan Nepomucen urodził się ok. 1350 r. w Pomuku (stąd jego przydomek). W 1380 r. przyjął święcenia kapłańskie i zaczął szybko piąć się po szczeblach kościelnej hierarchii. W 1389 r. został wikariuszem generalnym abp praskiego - Jana z Jenstejna. Przez zatarg swojego protegowanego z królem Czech - Wacławem IV - Jan Nepomucen popadł w niełaskę. W 1393 r. został uwięziony, a chwilę po tym zajściu, zrzucony z mostu Karola na rzece Wełtawie w Pradze. Wg. legendy w miejscu, w którym wpadł do rzeki, ukazały się gwiazdy, ułożone w koło. Inna legenda mówi o tym, że Jan nie zdradził tajemnicy spowiedzi królowej Zofii Bawarskiej, żony Wacława IV. Ponoć święty miał mieć nienaruszony język, podczas odsłonięcia zwłok w 1719 r. Tym oto sposobem jest on patronem zarówno osób topiących, jak i spowiadających się. Chroni także miejscowości przed zalewami. Do legendy przeszła również figura z Szerzyn, która miała wyłonić się z opadającej wody, która w przeddzień omal nie zalała miejscowości. Ryglicka opowieść mówi o tym, iż dworscy parobkowie, w celu wystraszenia dziewcząt (śpiących na sianie w stodole dworskiej), postawili przed nimi figurę św. Jana Nepomucena, przeniesioną znad pobliskiej rzeki - Zalasówki. W nocy miejscowość została zalana. Co ciekawe podobna, lecz tym razem w 100% prawdziwa historia przydarzyła się parę lat temu. Figurze wandale odcięli głowę i rękę (obecnie wróciły na miejsce), a niedługo później Ryglice nawiedziła katastrofalna powódź. Coś w tych legendach jest...

W czasie podróży odwiedziliśmy również kapliczkę w Lubince. Tak, tej Lubince, w której znajduje się wyciąg narciarski.


Hadrian miał również marzenie, które udało mu się z nami spełnić - zobaczyć na własne oczy potężny cmentarz z pierwszej wojny światowej nr 185 w Lichwinie. Usytuowany jest on na wzniesieniu Gródek o wysokości 436 m n.p.m. W czasie I wojny światowej wzgórze było pozbawione drzew, a austriaccy żołnierze nazywali je "Głową Cukru" (Zuckerhut). Nekropolię projektował Heinrich Scholz. Ma ona dość wyjątkowy kształt nieregularnego wieloboku, a nagrobki stworzone zostały w różnych stylach i w kilku porozrzucanych miejscach. Powodem tego było z pewnością pozostawienie na wzgórzu linii okopów oraz lejów po pociskach, które miały uzmysłowić odwiedzającym miejsce zaciętość walk, toczonych 3 maja 1915 r. (Bitwa Gorlicka). W 51 grobach zbiorowych i 215 pojedynczych spoczęło: 273 żołnierzy austro-węgierskich i 341 rosyjskich (łącznie 614).

Podczas spaceru zauważyłem dość nietypową, jak na okolice rzecz. Na kilku nagrobkach znajdowały się wstążki z barwami narodowymi Rosji. Najczęściej na cmentarzach galicyjskich można odnaleźć wstążki węgierskie oraz austriackie.

Z Lichwina szybciutko katapultujemy się do Ciężkowic. Pewnego dnia gnałem na złamanie karku w okolice miasteczka aby uchwycić na zdjęciu Tatry przy zachodzącym słońcu. Niestety dojechałem zbyt późno. Postanowiłem, więc wyjechać na okoliczne wzgórza i sfotografować Ciężkowice nocą.

Na wzgórzu zauważyłem jeszcze ciekawy kadr z krzyżem przydrożnym. Nie podjeżdżałem bliżej ale wygląda on na XIX-wieczny i jeśli dobrze zauważyłem, po przybliżeniu na postumencie znajduje się płaskorzeźba, przedstawiająca Michała Archanioła z włócznią. 

Wracając z Ciężkowic można podskoczyć do Tuchowa, a tam wspaniałe wzgórze Furmaniec. Info o cmentarzu na nim się znajdującym znajdziecie we wcześniejszym postach na blogu.
link 1
link 2

Mimo dużego zachmurzenia, gdzieś w oddali ze wzgórza Furmaniec udało się zobaczyć również Tatry!

Na koniec zostawiam kilka tarnowskich tematów. Na początek ciekawy rzut na Teatr im. Ludwika Solskiego. Historia przedstawień teatralnych w Tarnowie sięga aż XVIII w. Zapoczątkowała je działalność szkolnych grup teatralnych w latach 1709-1720. Pierwszy, profesjonalny teatr powstał w 1945 r., w budynku Miejskiego Domu Kultury, mieszczącego się wtedy w dawnym "Sokole". 28 października 1945 r. placówka działała już jako Teatr Miejski im. Ludwika Solskiego. Pierwszą sztuką była "Zemsta", a jej reżyserem sam Ludwik Solski. Przez lata teatr był rozbudowywany, a grono aktorów oraz ilość sztuk ulegały zwiększeniu. Obecny budynek przebudowano w latach 2009-2011.

Spacerując po Tarnowie warto podejść pod budynek byłych łaźni żydowskich w stylu orientalnym. Obecnie spełnia on wiele funkcji.

Pewnego wieczoru, spacerując po Tarnowie zauważyłem ciekawą wystawę na rynku. Dotyczyła ona Powstania węgierskiego z 1956 r. i jego 60-tej rocznicy. Wybuchło ono 23 października i trwało do 10 listopada. Zostało brutalnie stłumione przez Armię Radziecką. Powodem wybuchu rewolty były bardzo słabe warunki życia, szykany władz wobec obywateli i cenzura nakładana na media oraz nauki uniwersyteckie. Podczas powstania, po stronie opozycji władzy zginęło 2500 Węgrów, raniono 13000 osób. W wyniku działań stracony został również przywódca rewolty - Imre Nagy. Skutkami powstania było załamanie ideologiczne we władzach wszystkich partii komunistycznych, które już nigdy nie odzyskały tak wielkiej siły, jaką miały wcześniej. Wielu polityków odeszło ze swoich partii, a działania były powszechnie krytykowane. Polacy wykazali się ogromną pomocą wobec narodu węgierskiego. Z naszego kraju wysłano 44 tony medykamentów i materiałów pierwszej potrzeby. Zgłosiło się również ponad 11 tys. honorowych krwiodawców. Co ciekawe pomoc polskich obywateli była znacznie wyższa niż ta, która została wysłana odgórnie przez rząd USA. Tarnów również prężnie działał na tym polu.


W Tarnowie pięknie prezentuje się niezwykły budynek "Sali Lustrzanej". W 1880-1882 r. mieściła się w nim Kasa Oszczędności. Na piętrze znajduje się wyżej wymieniona sala reprezentacyjna.

Jeszcze trochę poprzynudzam. Na rozluźnienie od czytania łapcie link ze śmiesznymi zwierzakami i nie poddawajcie się w dalszej lekturze

Rozświetlony budynek, widoczny na zdjęciu, to I Liceum Ogólnokształcące w Tarnowie. Ważnym wydarzeniem w historii tarnowskiego szkolnictwa było przekształcenie szkoły diecezjalnej w czerwcu 1559 r.  przez Hetmana Jana Amora Tarnowskiego w gimnazjum. W latach 1756-1760 z inicjatywy kanonika Wojciecha Kaszewicza, została utworzona filia akademicka Akademii Krakowskiej. W 1773 r. szkoła została włączona w austriacki system szkolnictwa, jako Gimnazjum Tarnowskie. Obecną formę budynek uzyskał w roku 1877. W czasie I wojny światowej został zniszczony przez wojska niemieckie i rosyjskie. Po odbudowie działał do 1932 r., jako Gimnazjum Klasyczne. Do absolwentów szkoły należeli m.in.: Józef Szujski, Roman Brandstaetter czy Tadeusz Kantor. Nauki w budynku pobierano również tajnie, w czasach II wojny światowej. Legalnie naukę rozpoczęto w nim w 1945 r. W latach późniejszych forma placówki kilkukrotnie zmieniała formę. W roku szkolnym 2002/2003, zostało powołane 3-letnie liceum ogólnokształcące, które działa do dziś.
http://www.i-lo.tarnow.pl/
Pod gmachem liceum znajduje się bardzo ciekawy w swojej formie Grób Nieznanego Żołnierza. Idea tego typu pomników pojawiła się w Polsce po I wojnie światowej, ku uczczeniu pamięci powstańców polskich i żołnierzy, walczących na frontach wojen. W październiku 1926 r. zawiązał się w Tarnowie Oddział Polskiego Towarzystwa Opieki nad Grobami Bohaterów. Przystąpili oni do budowy pomnika, który został wyłoniony poprzez bezpłatny konkurs w 1927 r. Wygrał go znany architekt tarnowski - Edward Okoń z projektem postumentu w kształcie kolumny. Postanowiono wykorzystać jednak projekt II miejsca, stworzony przez architekta inż. Bronisława Kulkę. W czerwcu 1931 r. ustalono, iż pomnik stanie na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego oraz Kopernika. Fundusze zebrano od darczyńców oraz dotacji Magistratu. Odsłonięcia dokonano 28 czerwca 1931 r. Co ciekawe, we frontowej ścianie pomnika, wmurowana została tablica, którą pod pomnikiem Adama Mickiewicza (w nocy z 20 na 21 czerwca 1925 r.) złożył anonimowy darczyńca. Wykonana była z piaskowca, a napis na niej brzmiał: "NIEZNANEMU ŻOŁNIERZOWI POLSKIEMU ZA OJCZYZNĘ 1914-1920". Widniał na niej również orzeł w koronie. Płyta została ściągnięta, podczas II wojny światowej i zakopana w dziedzińcu budynku I Liceum. W latach 40-tych tablica została zastąpiona inną. Napis na niej brzmiał: "NIEZNANEMU ŻOŁNIERZOWI POLEGŁEMU ZA OJCZYZNĘ". Władze nie pozwoliły na pozostawienie dat i orła. W latach 90-tych oraz w XXI w. dokonano renowacji pomnika, który przez lata komunizmu był zaniedbywany przez władze.

Podczas jednego ze spacerów zainteresował mnie ciekawy kadr z bramą i herbem "Leliwa". Jest to świetna okazja do napisania czegoś o tymże symbolu. Na pewno zaciekawi was kolejna historia.

Wg. najstarszych tekstów - Jana Długosza - herb "Leliwa" pochodzi z Niemiec. Z twierdzeniem tym nie zgadzał się polski heraldyk - Włodzimierz Dworzaczek. Twierdził on, że herb jest symbolem rodzimym. Możliwe również, iż po części obaj panowie mają rację. Sam herb mógł przywędrować z Niemiec, nazwa może zaś rodzima.
Pierwszym, który miał używać herbu, był ponoć święty Hertold z Gasten w 1140 r. "Leliwa" znajduje się w najstarszych europejskich herbarzach. Pieczęci z symbolem tym używał już Jerzy Leliwita na pocz. XIV w., a w 1394 r. wojewoda i starostwa krakowski - Spytko z Melsztyna, którego syn - Rafał dał początek rodowi Tarnowskich. Stąd też Tarnów posiada dziś herb "Leliwa".

Na koniec zdjęcie obiektów sportowych w dzielnicy Mościce. Na drugim planie hala sportowa "Jaskółka", tarnowskiego klubu Unia Tarnów. Zaprojektowana została w latach 60-tych XX w. Pomieścić może 3500 osób (miejsca siedzące). Przez lata odbywały się na niej zawody w halowej piłce nożnej, siatkówce, koszykówce, itd. Grywano na niej koncerty, odbywały się różnego rodzaju wydarzenia. Wg. projektu hala ma zostać wyremontowana i powiększona do 5 tys. miejsc, a jej dach ma zmienić się na kształt ogona jaskółczego.

Na razie tego byłoby na tyle. Mam nadzieję, że nie usnęliście z nudów. Jeżeli jednak, to wstajemy! Wkrótce zapewne znów "opróżnię jakąś szufladę". Do zobaczyska!