niedziela, 12 maja 2019

Włażę pod most. Nie bez powodu. Projekt "365 nocy".

Nr 132

Most, jak most... Na pierwszy rzut oka, nic niezwykłego. Od dziś zaczynam jednak porządne przeglądanie znanych mi budowli. W tym przypadku wielkie podziękowania należą się Pawłowi Jeziorowi, członkowi rodziny prawdziwych regionalistów, którzy już nieraz podrzucali mi świetne tematy.


Co należało w tejże sytuacji zrobić? Po prostu zejść pod most. A tam prawdziwy smaczek. Piękną czcionką wyryto: "1938 Staraniem wójta Jana Wirtla". Jest to jedno z niewielu miejsc (o ile nie jedyne, choć nie sprawdzałem jeszcze witraży w ryglickim kościele) upamiętniających wielkiego ryglickiego obywatela, którego opisywałem wcześniej. Paweł przekazał mi ciekawą informację. Otóż most przetrwał prawdopodobnie z tego powodu, że w tamtym czasie prowadził donikąd... Drogę, którą budowano na Galię Górną nie ukończono przed wybuchem II wojny światowej. Przypominam, iż Niemcy wycofując się palili i wysadzali za sobą mosty aby zatrzymać jak najdłużej ofensywę rosyjską. Zniszczono budowle w Ryglicach czy Tuchowie. Most znajdujący się na ul. 11 listopada przetrwał do dziś, a na jego filarze możemy oglądać taką oto ciekawostkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz