Cóż to był za dzień dzień... Jeden z kilku takich w roku. Bardzo rzadko trafia się aby widoczność, przy tak wysokiej temperaturze i w tak późnym miesiącu, była świetna przez cały dzień. Wczoraj wszystko złożyło się idealnie. Rano - inwersja. Po południu - bezchmurnie i niska wilgotność powietrza oraz wysokie ciśnienie. Wieczorem - mocne żółte światło w czasie złotej godziny. Poza tym we wcześniejszych dniach wiatr i deszcz przegnały zanieczyszczone powietrze. Wczoraj na południu widać było Beskidy, Tatry, masyw Babiej Góry, Gorce i Pogórza. Na północy Góry Świętokrzyskie, a na wschodzie Bieszczady (z odpowiedniego wzniesienia).
Na początek wybrałem się o wschodzie na Furmaniec w Tuchowie. Tatry widoczne były częściowo z powodu mgieł, utrzymujących się w czasie inwersji na wysokości ok. 300-350 m n.p.m., więc wzniesienie, na którym się znajdowałem było zbyt niskie. Mimo to udało się wykonać fotografię.
Spektakl z mgieł również był niesamowity. Z drugiej strony wzniesienia też było ciekawie...
Z powodu mgieł na szczycie postanowiłem wybrać się na Wał w Siemiechowie, którego wysokość przekracza 500 m n.p.m. To był strzał w dziesiątkę!
Po południu wybraliśmy się, wraz z żoną, pod Bacówkę na Jamnej, gdzie znajduje się wspaniała wieża widokowa. Zachód słońca był nieziemski.
www.bacowkajamna.pl
www.bacowkajamna.pl
Widok na Beskid Wyspowy, a u jego podnóży błyszczały się wody Jeziora Rożnowskiego.
Na koniec postanowiłem uwiecznić wieczorną obserwację Tatr z Furmańca.
Był to jeden z najpiękniejszych dni, jakie przyszło nam spędzić na naszych pięknych Pogórzach. Miejmy nadzieję, że taka niezwykła widoczność potrwa jeszcze trochę, a dni będą tak ciepłe, jak ten wczorajszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz