Dla zainteresowanych oprowadzaniem.

Osoby zainteresowane zwiedzaniem Pogórzy (i nie tylko) serdecznie zachęcam do kontaktu ze mną.
Nr. tel.: 512485435
E-mail: jakub.marek.nowak10@gmail.com

środa, 7 października 2015

Oto moja relacja o przygodzie z Tygrzykiem paskowanym.

Na początek trochę informacji o pająku. Tygrzyk paskowany (Argiope bruennichi) jest gatunkiem pająka, występującym niemalże na terenach całej Polski. Przybył do nas ok. połowy XIX w. Początkowo gatunek ten występował na terenach wokół Morza Śródziemnego. Przybył do nas zapewne, dzięki sile wiatru, która porywając małe pajączki, przeniosła je wraz z sieciami wiele kilometrów w głąb kontynentu europejskiego. Po latach takiej wędrówki dotarł w końcu do naszego kraju. Z początku był rzadko spotykany i został objęty ochroną gatunkową. Bano się, iż może on być okazem często zbieranym przez kolekcjonerów z powodu jaskrawożółtego ubarwienia. Warunki, które panują w naszym kraju szybko sprawiły, że już w XXI wieku gatunek się rozprzestrzenił i został usunięty z listy gatunków zagrożonych. Dziś możemy go spotkać niemalże na każdej łące. Charakterystycznym śladem jego bytności jest pajęczyna ze specjalnym szlaczkiem, wzmacniającym konstrukcję. Pająk żywi się różnego rodzaju owadami, a jego rozmiary, sięgające nawet 2,5 cm samego tułowia (!) sprawiają, iż spokojnie może łapać w swoje sieci nawet koniki polne, które są ponoć jego przysmakiem.

Moja kilkudniowa przygoda z pająkiem rozpoczęła się od zauważenia tegoż osobnika na pajęczynie przy ścianie mojego miejsca pracy. Zaskoczony szybko pobiegłem po aparat (od pewnego wschodu słońca nie rozstaję się z tym sprzętem…) i uwieczniłem mojego nowego kolegę. 



Następnego dnia Tygrzyk zniknął. Pomyślałem, że zapewne nie znalazł sobie zbyt dużo pokarmu, lub zjadł go jakiś ptak. Wszystko jednak zmieniło się dwa dni później, ponieważ (zapewne) ten sam osobnik znajdował się na drugiej ścianie budynku. Nie czekając zbyt szybko postanowiłem ubić jedną muchę i rzucić ją swojemu paskowanemu koledze. Chyba mu się to bardzo spodobało. 




Kolejnego dnia Tygrzyk o mało by nie znalazł się na mojej ręce (a jeśli chce to potrafi silnie ugryźć). Jakież było moje zaskoczenie, gdy zauważyłem, że znalazł sobie lokum zaraz przy wejściu do mojego miejsca pracy. Szkoda było mi niszczyć jego sieci, lecz musiałem go przetransportować z powrotem w trawę. 
Następnego dnia oniemiałem. Tygrzyk wrócił w to samo miejsce. Mało tego! Postanowił on uwić sobie kokon, który przygotowywał, gdy znalazłem się na miejscu. Ehhh musiałem zniszczyć jego ciężką pracę. Szefostwo z pewnością nie byłoby zadowolone, gdyby po moim miejscu pracy hulało kilkadziesiąt małych Tygrzyków… Pająk zaciekle bronił stworzonego kokonu. Mimo to odpuścił sobie walkę, gdy zrozumiał, że jej nie wygra i postanowił się zwinąć w obronną postawę. Wszystko jednak dobrze się skończyło. Zapakowałem Tygrzyka do pudełka i wyniosłem daleko w gęstą trawę. Z pewnością znajdzie tam sobie świetne nowe lokum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz