Początkowo wyjechałem pod wieżę widokową na Brzance. Z samego rana było dość niemrawo. Gdzieś coś tam majaczyło na horyzoncie, a Tatry były głównie we mgle.
Postanowiłem, więc zjechać w niższe partie gór i sfotografować Pasmo Brzanki, które pomimo listopadowej pory, wciąż imponuje kolorami.
Jednakże najlepsze dopiero miało nadejść. Tatry zrobiły się nieco ciemniejsze, więc postanowiłem pojechać na wzgórze będące na granicy Jodłówki Tuchowskiej i Kołkówki. A tam? Sami zobaczcie. :)
Na koniec zerknąłem jeszcze bardziej na południowy wschód w kierunku Turzy. No i te kolorki...
Myślicie, że to koniec tego dnia? Oj nieee. Wieczorem czekał na mnie piękny zachód słońca. Burzyn już prezentowałem we wcześniejszym poście. Wracając do domu zatrzymałem się jeszcze aby sfotografować kościół pw. św. Jakuba.
To nie wszystko! Najlepsze miało nadejść następnego dnia. Z resztą... Zobaczycie jutro. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz