Dla zainteresowanych oprowadzaniem.

Osoby zainteresowane zwiedzaniem Pogórzy (i nie tylko) serdecznie zachęcam do kontaktu ze mną.
Nr. tel.: 512485435
E-mail: jakub.marek.nowak10@gmail.com

piątek, 27 grudnia 2019

O księdzu, dzięki któremu Redemptoryści przybyli do Tuchowa. Projekt "365 nocy".

Nr 361

Tego dnia trochę błąkałem się po okolicy w poszukiwaniu ciekawego tematu i podkusiło mnie żeby podjechać pod kościół w Piotrkowicach. Była to mega decyzja, ponieważ poznałem kolejne ciekawe historie. Na początek moją uwagę przykuły 2 nagrobki. Oba dotyczą proboszczów parafii. O ks. Michale Gruszkowskim wiem niewiele. Jednakże sporo znalazłem nt. ks. Józefa Dutki, dzięki któremu powstała świątynia, znajdująca się w tym miejscu do dziś. Ufundowali ją: Konstancja z Zamojskich Sanguszkowa, Stefania Jabłonowskia oraz Karola i Maria Berke. Świątynia powstała w stylu neogotyckim za sprawą słynnego architekta - Jana Sasa Zubrzyckiego. Tak też zaprojektował kościół w Piotrkowicach, który powstał w latach 1905-1907. Wróćmy jednakże do postaci ks. Józefa Dutki. Urodził się w roku 1852. Duchownym był przez 41 lat swojego życia, od 1887 do 1919 r., proboszczem parafii w Piotrkowicach. Bardzo dbał o swoją "Małą Ojczyznę". Dzięki niemu założono w miejscowości Kasę Raiffeisena i kółko rolnicze. Wystarał się także o budowę kościoła. W dużej mierze, dzięki jego staraniom, otworzono przystanek kolei w Łowczowie i wybudowano most na Białej. Niewiele osób wie jednak, że to głównie dzięki w/w duchownemu redemptoryści przybyli do Tuchowa, gdzie urzędują do dziś. Ksiądz był z wizytą w ich klasztorze w miejscowości Mościska. Zaprosił ich wtedy na misje, które były pierwszymi w diecezji tarnowskiej. Po ich zakończeniu ksiądz Dutka zawiózł zakonników do sanktuarium w Tuchowie aby pokazać im cudowny obraz Matki Boskiej Tuchowskiej. Nikt jednakże nie spodziewał się tego, co miało dopiero nastąpić. Po I wojnie światowej dochodziło do wielu napadów, rozbojów i zabójstw. 23 września 1919 r., pomiędzy godziną 20:00, a 21:00, do plebanii w Piotrkowicach wpadło dwóch zamaskowanych w szmaty z otworami na oczy bandytów. Przechodząc przez kuchnię, jeden z nich ranił siostrę księdza, która wtedy była już w podeszłym wieku. Ksiądz Dutka spożywał w tym czasie kolację. W momencie, gdy usłyszał hałasy, stanął w progu swojego pokoju. Jeden z bandytów strzelił do księdza z brauninga, a drugi zranił duchownego tym samym narzędziem, co jego siostrę. Kula weszła pod ramieniem z jednej strony, przeszyła kość pacierzową, a następnie wyleciała z drugiej. Nastąpił paraliż nóg duchownego. O. Franciszek Marcinek - rektor w tuchowskim klasztorze, wspominał, iż feralnej nocy (ok. 22:00) doszły go wieści o napaści na księdza Dutkę. Obudzono, więc braci i nakazano być w gotowości w razie jakiegoś napadu. Proboszcz parafii w Piotrkowicach poprosił o posługę księdza. Wysłano po niego furmankę, która pojechała również po lekarza. Warto odnotować fakt, że z początku lekarz nie chciał jechać z pomocą poszkodowanemu ze strachu o własne zdrowie. Dowiedziawszy się jednak, że to ksiądz proboszcz, szybko zmienił zdanie, ponieważ znał go osobiście. Furmanka zawitała, więc pod klasztor i zabrała ze sobą o. Marcinka. Rektor nakazał także woźnicy zgasić latarnię w obawie przed napadami. Na plebanię przybyli o północy. W czasie wizyty ksiądz kanonik był przytomny. Po spowiedzi poprosił jeszcze o dyspozycje dla jego następcy (chodziło o ślub). Następnie lekarz przy pomocy o. Marcinka zbadał rannego. Było to dość trudne zadanie, ponieważ świece dawały słabe światło. Lekarz zbadał chorego raz jeszcze z rana. Następnie o. Marcinek przyniósł z kościoła Najświętszy Sakrament. Ksiądz kanonik przyjął Wiatyk, ostatnie namaszczenie i odpust w godzinę śmierci. Tymczasem wokół zgromadziła się grupa ludzi z miejscowości. Bandyci bowiem wdarli się do kancelarii księdza, gdzie spał siostrzeniec rannego. Młodzian zauważywszy to, pobiegł pod kościół i zaczął dzwonić. Bandyci ulotnili się. Przed przyjęciem komunii ksiądz Dutka powiedział do zgromadzonych: „Wszystkim wszystko daruję, nie mam do nikogo żalu”. Ludzie płakali. Po niedługim czasie ksiądz stracił przytomność i zmarł. Sprawców nigdy nie odnaleziono, choć krążyły opowieści, że zostali oni wynajęci przez jednego z mieszkańców Piotrkowic.


W pobliżu kościoła zauważyłem także ciekawe tablice, wspominające o najważniejszych wydarzeniach z życia parafii. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz